Przyznaję się szczerze, bez bicia tak głęboko wzruszającej książki nie czytałam jeszcze nigdy. Dlatego tak długo zwlekałam z recenzją, bo nie wiedziałam czy jestem w stanie oddać jej prawdziwy charakter.
Zacznę od początku. Jeszcze rok temu zastanawiałam czy jest ktoś poza "mocherami", kto czyta taki rodzaj literatury. Wiem słabe myślenie, bo dziś jestem zaskoczona książkami religijnymi, one przede wszystkim są prawdziwe, przedstawiają prawdziwe historie, świadectwa. Ludzie nakręcają się jakimiś wymyślonymi historiami, a nie wiedzą jak piękne są świadectwa i na własnym przykładzie przekonałam się jak słaba na tle takich dzienników jest moja wiara.
Nie wstydzę się o tym pisać, ta książka zmieniła moje postrzeganie całej wiary. To coś naprawdę trudne do opisania, bo wydawało mi się, że mam już ukształtowany cały światopogląd i nagle taka książka o wierze, przemianie, o więzieniu, o świadomości śmierci. Książkę tą naprawdę trudno się czyta, bo mimowolnie łzy ciekły mi setki razy. To naprawdę trudna książka, jeśli tak mogę ją określić i przyznam się, gdyby nie fakt, iż musiałam napisać jej recenzję, nie przeczytałabym jej teraz. Wiecie dlaczego? Bo nie czuję się jeszcze na tyle dojrzałą osobą, dojrzałą do takiego świadectwa.
Mam jednak cichą nadzieję, że pomimo to uda mi się Wam przedstawić choć krótką jej recenzję.
Książka jest dziennikiem więziennym. Jej głównym bohaterem, autorem jest Jacques Fesch, który w wieku 24 lat napada na bankiera (niewielkiego z resztą), miała to być szybka, prosta akcja. Niestety jak to w życiu bywa pojawiły się komplikacje, w wyniku których dochodzi do zastrzelenia policjanta. Jacques nie ma szans przed sądem, zapada wyrok gilotyna. Dla wielu, odważę się napisać dla prawie wszystkich skazanych na śmierć życie się kończy, osoby skazane się załamują, poddają i tak naprawdę kończą swoje życie równo z wyrokiem. Egzystują czekając na wykonanie wyroku, Jacques nie był takim człowiekiem. On nie czekał na śmierć, nie załamał się, co więcej na 3 miesiące przed planowanym wykonaniem wyroku zaczyna pisać, spisuje swoje przemyślenia, by jak twierdzi pozostawić choć cząstkę siebie dla swojej małej córeczki. To co przeczytać możemy z jego zapisków jest świadectwem wielkiego nawrócenia, wielkiej wiary w Jezusa. Jacques nie boi się śmierci, jest na nią gotowy, jest świadomy swojej winy i słuszności kary. Co więcej wiara, którą odnalazł w sobie jest na tyle silna, że zaczyna on walczyć nawet z ciężkimi nałogami- takim jest przecież nałóg palenia tytoniu. To wyjątkowa książka, która pokazuje jak wielkie nawrócenie dokonało się w Jacquesie.
Czytając fragmenty jego pamiętnika nie trudno zauważyć, że był to człowiek inteligentny, oczytany, który pogubił się w swoim życiu, by na nowo odnaleźć sens życia dopiero za kratkami. Wiele jego zapisków jest przepełnionych tęsknotą i wielką miłością do córeczki Weroniki.
Wydawać by się mogło, że więzień, zbrodniarz nie może być przykładem, nie powinien być przykładem do dawania świadectwa wiary, a jednak. Ta książka kierowana jest do ludzi chorych, przebywających w więzieniach, do ludzi którzy się zagubili, zatracili gdzieś swoją wiarę.
Przyznaję zajęło mi sporo czasu jej czytanie. Kilkukrotnie obiecywałam Pani z Wydawnictwa Promic, że już w tym, że w przyszłym tygodniu itd. dodam recenzję, ale potrzebowałam czasu by zrozumieć kilka kwestii, przyznaję się niektóre fragmenty przeczytałam dwukrotnie- musiałam, bo w dzisiejszych czasach wszystko wydaje się takie proste i oczywiste, a po przeczytaniu tej książki nic nie było już dla mnie takie samo.
Czuję, że moja mama szybko zabierze mi tę książkę, bo jest to wyjątkowa pozycja książkowa. Nawet jeśli ktoś jest niewierzącym warto przeczytać i spróbować zrozumieć Jacquesa. Być może ktoś dzięki temu pamiętnikowi także odkryje swoją wiarę, kto wie?
Ja polecam Wam Wydawnictwo PROMIC i zapraszam na ich Facebooka.
Nie wstydzę się o tym pisać, ta książka zmieniła moje postrzeganie całej wiary. To coś naprawdę trudne do opisania, bo wydawało mi się, że mam już ukształtowany cały światopogląd i nagle taka książka o wierze, przemianie, o więzieniu, o świadomości śmierci. Książkę tą naprawdę trudno się czyta, bo mimowolnie łzy ciekły mi setki razy. To naprawdę trudna książka, jeśli tak mogę ją określić i przyznam się, gdyby nie fakt, iż musiałam napisać jej recenzję, nie przeczytałabym jej teraz. Wiecie dlaczego? Bo nie czuję się jeszcze na tyle dojrzałą osobą, dojrzałą do takiego świadectwa.
Mam jednak cichą nadzieję, że pomimo to uda mi się Wam przedstawić choć krótką jej recenzję.
Książka jest dziennikiem więziennym. Jej głównym bohaterem, autorem jest Jacques Fesch, który w wieku 24 lat napada na bankiera (niewielkiego z resztą), miała to być szybka, prosta akcja. Niestety jak to w życiu bywa pojawiły się komplikacje, w wyniku których dochodzi do zastrzelenia policjanta. Jacques nie ma szans przed sądem, zapada wyrok gilotyna. Dla wielu, odważę się napisać dla prawie wszystkich skazanych na śmierć życie się kończy, osoby skazane się załamują, poddają i tak naprawdę kończą swoje życie równo z wyrokiem. Egzystują czekając na wykonanie wyroku, Jacques nie był takim człowiekiem. On nie czekał na śmierć, nie załamał się, co więcej na 3 miesiące przed planowanym wykonaniem wyroku zaczyna pisać, spisuje swoje przemyślenia, by jak twierdzi pozostawić choć cząstkę siebie dla swojej małej córeczki. To co przeczytać możemy z jego zapisków jest świadectwem wielkiego nawrócenia, wielkiej wiary w Jezusa. Jacques nie boi się śmierci, jest na nią gotowy, jest świadomy swojej winy i słuszności kary. Co więcej wiara, którą odnalazł w sobie jest na tyle silna, że zaczyna on walczyć nawet z ciężkimi nałogami- takim jest przecież nałóg palenia tytoniu. To wyjątkowa książka, która pokazuje jak wielkie nawrócenie dokonało się w Jacquesie.
Czytając fragmenty jego pamiętnika nie trudno zauważyć, że był to człowiek inteligentny, oczytany, który pogubił się w swoim życiu, by na nowo odnaleźć sens życia dopiero za kratkami. Wiele jego zapisków jest przepełnionych tęsknotą i wielką miłością do córeczki Weroniki.
Wydawać by się mogło, że więzień, zbrodniarz nie może być przykładem, nie powinien być przykładem do dawania świadectwa wiary, a jednak. Ta książka kierowana jest do ludzi chorych, przebywających w więzieniach, do ludzi którzy się zagubili, zatracili gdzieś swoją wiarę.
Przyznaję zajęło mi sporo czasu jej czytanie. Kilkukrotnie obiecywałam Pani z Wydawnictwa Promic, że już w tym, że w przyszłym tygodniu itd. dodam recenzję, ale potrzebowałam czasu by zrozumieć kilka kwestii, przyznaję się niektóre fragmenty przeczytałam dwukrotnie- musiałam, bo w dzisiejszych czasach wszystko wydaje się takie proste i oczywiste, a po przeczytaniu tej książki nic nie było już dla mnie takie samo.
Czuję, że moja mama szybko zabierze mi tę książkę, bo jest to wyjątkowa pozycja książkowa. Nawet jeśli ktoś jest niewierzącym warto przeczytać i spróbować zrozumieć Jacquesa. Być może ktoś dzięki temu pamiętnikowi także odkryje swoją wiarę, kto wie?
Ja polecam Wam Wydawnictwo PROMIC i zapraszam na ich Facebooka.
Brzmi ciekawie ja uwielbiam czytać ale ostatnio kompletni sie nie wyrabiam i stosik pozycji do przeczytania rośnie
OdpowiedzUsuńRecenzja świetna taka od serca. Nigdy nie czytałam tego typu książek. Może warto ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa,żaden wstyd czytać taką literaturę.
OdpowiedzUsuńCiekawa ksiazka warta uwagi
OdpowiedzUsuńkażdy czyta to na co ma ochotę,ciekawa
OdpowiedzUsuńCiekawa książeczka :))
OdpowiedzUsuńKsiążki religijne nie są tak jak Pani wspomniała tylko dla "mocherów" gdyż ich prawdziwe "oblicze" może ukazać inną stronę życia.
OdpowiedzUsuńWarto sięgać po takie książki :-)
OdpowiedzUsuń